Monika Potaczek – kobieta, która stoi za podcastem „Do trzech razy skóra”, w którym rozmawia nie tylko o kosmetykach. Jak zapatruje się na kosmetyczny minimalizm i trendy w branży beauty? O tym w dzisiejszym wywiadzie.
Skąd wziął się pomysł na podcast?
Kilka losowych sytuacji w moim życiu sprawiło, że na pół roku wylądowałam na karaibskiej wyspie. Miałam przerwę od życia, od zmartwień, stresów i pracy na etacie. Starałam się odciąć na ile potrafiłam i wykorzystać ten czas, aby odpocząć i zastanowić się nad priorytetami w życiu, zrobić podsumowanie i ułożyć sobie wszystko w głowie. To było kilka miesięcy, które pozwoliły mi oczyścić umysł.
Co w tym czasie wymyśliłam? Niewiele.Pomysł na podcast zrodził się w głowie mojego chłopaka. Słuchał wtedy bardzo dużo podcastów i pewnego dnia rzucił pomysł „A może Ty zrobisz swój podcast?”. Sama nie pamiętam jaka była moja pierwsza reakcja, ale chyba trochę marudziłam, że gdzie ja, jak to, no nie wiem. Po krótkiej rozmowie, przekonał mnie i jako osoba z książkowym słomianym zapałem przepadłam i zachwyciłam się pomysłem. Energii wystarczyło mi na robienie przyjemnych rzeczy – wymyślanie nazwy, tworzenie logo. Byłam nakręcona. Gdy przyszło do rozpisywania odcinków, tworzenia pomysłów i zaczęło się robić poważnie – zaczęłam lekko gasnąć. Temat się rozmył. Siedziałam cicho, żeby mój chłopak sobie nie przypomniał i już mnie więcej nie naciskał, że mam się wziąć do roboty. Bałam się, po prostu się bałam, dlatego odwlekałam to w nieskończoność i chciałam wrócić do bezpiecznej przystani – pracy na etacie.
Kiedy wydawało mi się, że już temat umarł, po 2 miesiącach od pojawienia się pomysłu, przyszła do mnie paczka niespodzianka – mikrofon, prezent od mojego chłopaka. I nie było już odwrotu, jeszcze tego samego dnia zaczęłam nagrywać i tak poszło. Teraz działam, mam motywację i uważam, że wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Najgorszy pierwszy krok! Naprawdę!
Na rynku podcastów robi się coraz bardziej gęsto – co wyróżnia Twój?
Mój podcast wyróżnia sposób przekazywania treści. Chcę być przewodnikiem, pokazywać różne punkty widzenia, ale ostateczną decyzję zostawiać słuchaczom. Nie chcę polecać miliona kosmetyków, które musisz mieć, nie chcę nic narzucać, nie chcę bombardować odbiorców setkami produktów, bez których nie da się żyć. Przeciwnie: kultywuję minimalizm i multifunkcyjność.
Charakterystyczne są też wywiady. Staram się, aby miały unikatowe pytania i były bardzo głębokie. Z założenia poruszają ważne tematy – samoakceptacja, życiowe wybory, slow life czy zdrowe nawyki. Jeśli ktoś słuchał moich odcinków to wie, że zdarza się, że dany wywiad z kosmetykami ma niewiele wspólnego, ale z pielęgnacją już tak. Moje podejście do tematu pielęgnacji jest holistyczne i złożone. Chcę, aby każdy zdawał sobie sprawę, że kosmetyki to jeden z klocków. Dieta, sport, czy odpoczynek są równie ważne. Wszystkie te elementy się przenikają i razem składają na zdrową skórę, ciało i dobre samopoczucie.
Podcasty są mimo wszystko w dużej mierze powiązane z kosmetykami. Czy wcześniej byłaś związana z branżą beauty?
Tak, jestem związana z branżą beauty od ponad 6 lat. Pracowałam dla kilku rozpoznawalnych w Polsce i na świecie marek. Spełniałam się w prowadzeniu szkoleń dla pracowników drogerii, od kilku do kilkudziesięciu osób. Lubiłam ciągłe zmiany, podróże po Polsce i osoby, które przychodziły na moje szkolenia. Czasem dostawałam owacje na stojąco, więc miałam poczucie, że moja praca była wykonywana na najwyższym poziomie. Z perspektywy czasu widzę, że błądziłam po omacku, aż znalazłam podcast, bo zawsze chciałam pracować głosem. Już dawno, od mojej klientki, usłyszałam, że mam piękny, kojący głos i bardzo lubi mnie słuchać i ze mną rozmawiać. Podrzuciła mi wtedy pomysł czytania e-booków. Myślałam, żeby zostać lektorem, więc w zaprzyjaźnionym studenckim radio nagrałam nawet próbki swojego głosu, ale temat gdzieś się rozmył. Potem była praca szkoleniowca, gdzie zdecydowanie pracuje się głosem. Sama nie do końca wiedziałam dokąd idę, miałam jakąś rozmytą mapę, nie było dokładnej wizji, ale udało się dotrzeć do celu.
Czy rozmowy z gośćmi zmieniły Twoje podejście do pielęgnacji i doboru kosmetyków?
Rozmowy z moimi gośćmi są inspirujące pod każdym względem. Od każdego z nich uczę się czegoś nowego, np. zastosowań kosmetyku, który mam. Dowiaduję się o ciekawych składnikach, które później wdrażam do pielęgnacji. Albo o produktach nad którymi warto się pochylić, bo jest ich obecnie tyle, że nie sposób znać wszystkie.
Czy w takim razie podczas podcastu padła jakaś przełomowa myśl, która wpłynęła na Twoje kosmetyczne rytuały?
Tak, padło takie zdanie, które będzie mi towarzyszyć długo. I może być początkiem wielu zmian, w różnych aspektach życia. Jest ono bardzo szerokie i można je interpretować różnie, w zależności od potrzeby. W ostatnim wywiadzie Agnieszka Pocztarska powiedziała, że mamy za krótkie życie i za mało czasu żeby walczyć ze sobą. Jeśli zastanowisz się nad tym, to jest to prawdą. Jeśli przeanalizujesz swoje nawyki możesz zauważyć pole do zmian. Przez pół życia walczysz z blizną na czole, spędza Ci sen z powiek, używasz tony kremów i setki zabiegów i nic. Niech zmianą będzie akceptacja, że ona tam jest, a jak nie możesz na nią patrzeć to zawsze można zrobić sobie grzywkę. I z czułością będziesz myśleć, że blizna ma teraz kołderkę, jest ukryta przed Twoim wzrokiem. A Ty masz spokój i czas, aby zająć się przyjemnymi rzeczami.
Twój podcast ma pomagać dbać o ciało i duszę – od czego zacząć świadome dbanie o siebie? Co poradziłabyś osobie, która już dawno nie skupiała się na swoich potrzebach?
Obowiązkowo i bezwzględnie zrobić sobie chociaż godzinkę bez telefonu. Wyłączyć telewizor, odciąć się od newsów z internetu i innych rozpraszaczy. I wtedy możesz zastanowić się czego ci obecnie potrzeba, co ci kiedyś sprawiało radość. Czasem nie trzeba wiele. Posłuchaj wewnętrznego ja i swojego ciała. Zacznij od małych rzeczy, np. gorącej herbaty, wypitej na spokojnie, a nie w biegu między obiadem a wyjściem z psem. Gorącej, a nie zimnej, bo znowu prasowanie było ważniejsze. Skup się na jej smaku. Często przeglądając social media nawet nie wiemy co właśnie zjedliśmy. Robimy to automatycznie bez bycia tu i teraz. Wyjdź na spacer, nawet krótki, postaraj się być świadoma co cię otacza, jakie dźwięki i zapachy. Ugotuj swoją ulubioną potrawę albo kup pączka z ukochanej kawiarni.
Dla mnie kilka dni temu ogromnym relaksem i zadbaniem o siebie był czas, kiedy siedziałam na parapecie z przyklejonym do szyby nosem i patrzyłam jak pada śnieg. Bardzo uspokaja mnie padający powoli śnieg. W słuchawkach leciała wtedy Kayah & Royal Quartet. I to były dosłownie z 3 piosenki, czyli 10/12 min, a pozwoliło mi się to zregenerować, oczyścić głowę i przygotować na czekające obowiązki. Zadbanie o siebie dla każdego przybiera inną formę. Można zadbać o swoje potrzeby gotując dla znajomych albo grając w twistera z dziećmi. Można zrobić maseczkę, peeling całego ciała lub pospać do 12:00. Wszystko zamyka się w tym, aby zdać sobie sprawę czego mi aktualnie potrzeba i sięgnąć po to. Ah, jakie to proste (żart)!
Jak oceniasz kosmetyczne wybory Polek? Jesteśmy świadomymi konsumentkami?
O tak. Polki bardzo się zmieniły na przestrzeni lat, uważam, że stałyśmy się bardzo uważne jeśli chodzi o potrzeby naszej skóry. Mamy większą wiedzę niż wcześniej i podejmujemy bardziej rozsądne decyzje zakupowe. Wiemy na co zwracać uwagę, czego unikać.
Przed nami jeszcze jedno wyzwanie. Mamy obecnie dostęp do ogromnej bazy wiedzy. W gąszczu informacji, poleceń i opinii w internecie nie zawsze łatwo przefiltrować to, co rzeczywiście może być pomocne, co jest poparte wiedzą, doświadczeniem, czy ma podstawy naukowe. Sprawdzajmy zanim kupimy. Nie pozwólmy aby jedna opinia, czyjeś zdanie, gdzieś zasłyszane hasło sprawiło, że czegoś bezwzględnie unikamy i powtarzamy tę informację dalej. Tak rodzą się mity i potem już nikt nie wie co jest prawdą, a co nie. I skąd dany mit w ogóle się wziął.
Jako marka Polemika promujemy kosmetyczny minimalizm – czy w Twoim odczuciu ograniczanie kosmetycznych bodźców może być sposobem na lepszą pielęgnację? Jakie jest Twoje podejście?
Nie chcę mówić, że coś jest dobre lub złe. Uważam, że kosmetyczny minimalizm to krok pielęgnacji, który warto wykonać. Pomijając kwestie środowiskowe, finansowe i świeżość naszego umysłu, gdy mamy mniej. Warto pamiętać, że nasza skóra ma obecnie bardzo ciężko, łatwo jest ją przestymulować, dać jej za dużo, za często. Przesadzić z ilością nakładanych kremów i substancji aktywnych. Wierzę, że minimalizm kosmetyczny jest w stanie nas przed tym uchronić. Dokonujemy wtedy świadomych, przemyślanych zakupów i wybieramy kluczowe składniki i formuły. Nasza skóra jest wtedy w stanie spokojnie wszystko przetrawić i wziąć, co jest jej niezbędne.
I tak, jestem fanką minimalizmu. Staram się przekładać go na różne dziedziny życia, nie tylko na zawartość kosmetyczki, ale również szafy – z czego jestem bardzo dumna i zarażam przyjaciół, pomagając im w przeglądaniu i sprzątaniu zawartości ich garderób. Poza minimalizmem uwielbiam kosmetyki multifunkcyjne. I z każdym tygodniem jest coraz łatwiej taki kosmetyk znaleźć, bo producenci wychodzą naprzeciw właśnie takim potrzebom. Są to np. produkty do oczyszczania twarzy, hydrofilne olejki albo masła, gdzie zmywamy twarz olejkiem, mamy wszystkie jego właściwości, a po kontakcie z wodą zmienia się on w emulsję. Sprawia to, że nie potrzebujemy już drugiego produktu, aby oczyścić twarz z filmu po olejku, bo go nie ma. Mamy kosmetyk, który zmyje nam makijaż i oczyści twarz. Jeśli mogę używać jednego oleju do twarzy, włosów czy ciała – to biorę! Jeśli cieniem do brwi mogę zrobić kreskę na górnej powiece to jestem jak najbardziej na tak. I wydaje mi się, że nie mam wielu kosmetyków i tylko to, co niezbędne. Ale gdy przychodzi do pakowania na wyjazd to okazuje się, że jednak chciałabym mieć jeszcze mniej. Tym bardziej, że mam w domu nie lada konkurenta. Jest kosmetycznym minimalistą w czołówce na świecie. Zawartość jego kosmetyczki to pasta do zębów, hydrolat różany i płyn do mycia wszystkiego: ciała, włosów, brody, dywanu, auta i psa (żart).
Minimalizm minimalizmem, ale co z nowościami, które pojawiają się w drogerii? Potrafisz obok nich przejść obojętnie?
Nowości owszem, mam w kosmetyczce, ale tej wirtualnej. Obserwuję co się pojawia, dokładnie sprawdzam, dodaję do ulubionych albo na moją wishlistę. I tak sobie czekają na odpowiedni moment. Kończy mi się serum to zatrzymuję się i zastanawiam czego mojej skórze teraz trzeba. I najczęściej wracam właśnie do ulubionych. Jeszcze raz je przeglądam i wybieram odpowiedni produkt. Są jakieś porywy serca, że chcę mieć coś na już, na teraz, bo jest nowe, bo wydaje się lepsze, bo jest w promocji. Biorę wtedy głęboki oddech i zadaję sobie pytanie: czy ja naprawdę tego potrzebuję? I najczęściej odpowiedź brzmi nie, bo np. nie potrzebuję dwóch kremów z filtrem, albo nie chcę mieć dwóch kremów pod oczy. Zawsze też z chęcią korzystam z testerów i próbek. Jeśli mogę wcześniej sprawdzić formułę, to robię to. Uniknęłam dzięki temu wielu nietrafionych zakupów. Kolejnym sposobem na nowości jest zakup na pół z przyjaciółką. Jeśli oczywiście się da, jeśli nasze potrzeby się zbiegły i obie zastanawiamy się nad tym samym produktem. Czasem całe opakowanie to dla nas za dużo i jego zużycie trwałoby za długo. Tak było ostatnio z naturalnym dezodorantem. Obie potrzebowałyśmy i byłyśmy ciekawe tego samego produktu, więc każda z nas dostała po połowie.
Co Twoim zdaniem będzie kosmetycznym trendem w tym roku, a co być może powinno nim być?
Zacznę od myślenia życzeniowego, czyli od tego, co powinno takim trendem być. Uważam, że podążanie w stronę naturalności, podkreślania naszej skóry a nie zakrywania jej wad czyli trend make up no make up. Zaczyna być już obecny, ale mam nadzieję, że jeszcze poszybuje w górę. Jest to wytchnienie dla naszej skóry, podkreślenie jej piękna, postawienie na subtelność. Ma być ona przede wszystkim wypielęgnowana, nawilżona i promienna. Kremy BB i CC zamiast ciężkich kryjących podkładów. Świetnym rozwiązaniem są też sypkie podkłady naturalne czyli podkłady mineralne. Gęste masło albo olejek na ustach, tusz do rzęs i muśnięcie policzków różem zamiast matowych intensywnych pomadek, zamiast sztucznych rzęs i konturowania twarzy.
Trend make up no make up moim zdaniem ma też inne korzyści. Poza wolnością dla skóry i zapewnieniem jej odpoczynku, to też odciążenie naszej kosmetyczki, portfela i głowy, bo mając mniej czujemy się lżejsi. Oraz zyskujemy więcej czasu, bo makijaż nie wymaga już tyle pracy.
Inne trendy? Hm, wiele zabiegów, z gabinetów kosmetologicznych przeniesie się do naszych domów, co już widać. Na rynku pojawia się coraz więcej produktów z kwasami do domowego użytku. Coraz więcej z nas ma w domu małe urządzenie do kawitacji, czy nawet mikrodermabrazji. Nauczyłyśmy się jak zrobić spa w domu, wykorzystując co mamy. Kąpiel z aromatyczną solą, olejki eteryczne i świece sojowe. Do tego masaż twarzy jadeitową płytką lub kamiennym rollerem. I pielęgnacja ciała domowym peelingiem lub ujędrniający masaż bańką chińską. Na pewno większa uwaga będzie przykładana do tego co jemy i jak jemy. Już wiele osób zdaje sobie sprawę, że kosmetyki to nie wszystko, że w drodze do zdrowej skóry musi nam towarzyszyć zdrowa różnorodna dieta. I kolejny trend, który już powoli się rozpędza to dbanie o mikrobiom skóry, czyli troska o dobre bakterie na skórze. Wiedza w tym temacie cały czas się zwiększa, nie tylko u naukowców, technologów czy producentów kosmetyków, co widać po wprowadzanych nowościach, ale również nas, konsumentów.
Odpowiadała: Monika Potaczek
Pytała: Weronika Kwiatkowska