Karolina Fiedor – urodzona artystka, która z uśmiechem na twarzy tworzy pracownię ceramiki i drewna o nazwie Sztukomania. Opowiada o nauce cierpliwości, nieustających elementach zaskoczenia i miłości do Tatr. „Chodząca” inspiracja dla młodych ludzi.
Czy od zawsze czułaś się artystką? Jak odkryłaś swój talent?
Dobre pytanie. Zastanawiałam się nad tym wiele razy i jednego jestem pewna, że od zawsze interesował mnie artystyczny świat. Może to zabrzmi zabawnie, ale ja po prostu od dziecka czułam, że jestem stworzona do pracy zarówno artystycznej, jak i fizycznej. Będąc jeszcze w podstawówce, jak ja to mówię po naszemu „pucyłam gorcki” z gliny przy rzece koło domu – nie oznacza to, że od małego byłam ukierunkowana na pracę związaną z ceramiką, gdyż przez długie lata mój świat kręcił się wokół pracy w drewnie. W podstawówce wysyłałam swoje prace rysunkowe na konkursy plastyczne, w gimnazjum po szkole jeździłam na dodatkowe zajęcia z malarstwa i rysunku do domu kultury, ale to dopiero okres liceum, chyba najwspanialszy dla mnie czas spędzony w zakopiańskim Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara, pozwolił mi rozwinąć się na 200%. Obrałam wtedy specjalizację Snycerstwo, na której przez 4 lata rzeźbiłam w drzewie wielkoformatowe prace. Jestem wdzięczna za wszystkie plenery rzeźbiarskie, które mogłam odbyć w różnych częściach Polski w tym czasie. Kochałam tę „robotę” i byłam przekonana, że to jej w całości się poświęcę 🙂 Dopiero na studiach w Krakowie przypomniałam sobie jak przyjemna jest praca w glinie, kiedy podrzucałam do zaprzyjaźnionej pracowni ceramiki swoje skromne, krzywe prace. Zaczęłam wtedy na nowo odkrywać piękno materiału jakim jest glina i teraz to ona dyktuje mi rytm każdego dnia w mojej pracowni.
Jak wygląda na co dzień Twoja praca? Czy są jakieś elementy zaskoczenia przy pracy z ceramiką?
Jak wygląda moja praca? Hm, czasami powiem wprost, że jest hardcorowo 🙂 To wypały dyktują mi plan całego tygodnia – będąc dla mnie najważniejszą częścią pracy z ceramiką. W poniedziałek spoglądając na półki w pracowni ustalam za co zabiorę się najpierw, co w pierwszej kolejności muszę wypalić, a co mogę robić w międzyczasie kiedy piec wypala kolejne wyroby lub gdy stygnie, gdyż lepienie, szkliwienie, złocenie czy papierologia zawsze czekają w kolejce.
Wracając do wątku mojego stwierdzenia, że czasami jest hardcorowo – myślę, że każdy ceramik się ze mną zgodzi, że nic tak nie podnosi adrenaliny i poziomu stresu jak moment, w którym otwierasz piec, w którym są zamówienia dla firm, gastronomii czy klientów indywidualnych. Oni czekają na odbiór produktów w umówionym terminie, a ty po otwarciu pieca już wiesz, że były komplikacje przy wypale…i układasz w głowie mowę przeprosinową, informującą, że jednak produkcja zajmie Ci więcej czasu, niż było to zakładane 🙂 Wielokrotnie mierzyłam się z takim stresem, ale praktyka czyni mistrza w tym przypadku, ucząc dystansu do wielu sytuacji. „Stało się – trudno” nie rozpaczam, biorę się za pracę raz jeszcze. I nie chodzi tu o brak kompetencji „bo nie wyszło” gdyż to są czynniki, na które po prostu nie ma się czasami do końca wpływu.
Skąd czerpiesz inspiracje do projektów, tworząc własną markę?
Zabrzmi to banalnie mówiąc, że z natury, ale tak jest i skłamałabym mówiąc inaczej. Mam wielkie szczęście móc mieszkać w krainie tak urokliwej jak Podhale. Pierwotnym zamysłem mojej marki kilka lat temu było wykonywanie produktów z ceramiki wyłącznie z motywami roślinności tatrzańskiej, jak i zdobień wykorzystywanych w architekturze Podhala. Stąd mój artystyczny pomysł na podhalańskie czerpaki w wersji dużej, jak i małej, czarki, kubki i przede wszystkim filiżanki z motywem tatrzańskiego kwiatu Leluji. Dodatkowo wykonuję kubki z moją artystyczną interpretacją panoramy Tatr, a także kubki misie, które cieszą się naprawdę sporym zainteresowaniem. Z biegiem czasu do mojej oferty zaczęłam dodawać także produkty w moich ukochanych pastelowych kolorach, które są bardzo subtelne, gdyż rozlewane kolory tworzą niepowtarzalne efekty. Kultowe stały się także filiżanki z motywem złotego serduszka, których wiecznie brakuje mi na stanie. Podsumowując, czerpię z otoczenia, w którym na co dzień żyję.
Jeden produkt z Twojego sklepu, z którego jesteś szczególnie dumna?
Kubki Tatry. Są dla mnie taką wisienką na torcie w moich staraniach o to, aby turyści, którzy przyjeżdżają w Tatry mogli zakupić pamiątkę naprawdę nawiązującą do otaczającego ich regionu. Oczywiście wszystko co wykonuję jest produkowane w 100% w Zakopanem i samo w sobie stanowi niezbity dowód na autentyczne rękodzieło. Jednakże widzę po swoich odbiorcach, jak chętnie wpadają do mojego sklepu stacjonarnego po kubki z panoramą Tatr, a później wysyłają mi kawowe lub herbaciane pozdrowienia z ich domów. Jestem dumna z tego produktu, ponieważ zarówno nawiązuje do miejsca w którym tworzę, jak i jest zgodny z moją stylistyką, sposobem spędzania przeze mnie wolnego czasu i całym kontentem, który upowszechniam na swoich profilach.
Czy wygląd naszych polskich stołów ulega zmianie? Jak Ty to widzisz? Czy ceramiczne, ręcznie wykonane naczynia wyprą typowe porcelanowe zastawy z linii produkcyjnej?
Myślę, że mogę wypowiedzieć się w tej sprawie wyłącznie z perspektywy własnego doświadczenia. Osobiście moje prace cieszą się sporym zainteresowaniem, konsekwentnie większym z roku na rok i uważam, że jest to dowód na to, jak my jako naród zaczynamy na nowo odkrywać i doceniać ręczne, lokalne rękodzieło. Patrząc z perspektywy klientów, z którymi mam przyjemność rozmawiać wiem, że produkty ceramiczne które są ręcznie robione są przez nich doceniane, ponieważ mają element niepowtarzalności, a jednocześnie przywołują wspomnienia z danym, odwiedzonym przez nich miejscem. Przeprowadziłam na Instagramie w tym roku kilka ankiet pytając, co w opinii moich obserwatorów cieszy się większym zainteresowaniem – nieregularne produkty czy też może te o idealnych kształtach? Z otrzymanych odpowiedzi jasno wynikało, że to co nieregularne jest unikatowe. Sama wykonuję w większości produkty, które pomimo zbliżonego kształtu za każdym razem mają inny – nieregularny rant i takie też produkty sprzedaję najczęściej. Na tej właśnie podstawie uważam, że od kilku lat trend w naszym kraju się zmienia. Konsument woli powoli i sukcesywnie kompletować ręcznie robione naczynia, aniżeli kupować całą zastawę złożoną z tych samych produktów upowszechnianych przez sieciowe firmy. Uważam też, że za ręcznie robionymi pracami zawsze kryje się jakaś ciekawa historia osoby, która dany wyrób wykonuje, dzięki temu przedmioty te mają dusze i właśnie wcześniej wspomnianą niepowtarzalność. Oczywiście na rynku na szczęście wciąż mamy znakomite polskie fabryki porcelany, które uważam należy wspierać, ponieważ mają długoletnią historię, tradycję i cenne doświadczenie. Jak będzie z produktami z wielkich firm sieciowych? Tego nie umiem stwierdzić, ale jedno jest pewne – żyjemy w czasach, w których nasz odbiorca chce otaczać się rzeczami unikatowymi.
Jakie cechy lub umiejętności musi człowiek posiadać, aby zawodowo zajmować się ceramiką?
Odnoszę wrażenie, że przede wszystkim cierpliwość. Cierpliwość to pierwsza cnota i słowo, które każdy ceramik powinien mieć wypisane na drzwiach swojej pracowni (śmiech). Czy potrzebne nam są zdolności manualne? Uważam, że nie. Przeprowadzam w mojej pracowni warsztaty ceramiczne, a także dojeżdżam na wieczory panieńskie umilać czas paniom, które próbują swoich sił z ceramiką i jedno jest pewne. 90% uczestników za każdym razem powtarza, że nie ma talentu i na starcie traci wiarę w swoje umiejętności, a po chwili okazuje się, że powstają takie perełki które potrafią niejednego onieśmielić i zadziwić, że to „tymi rękami” zostało wykonane. Zatem wniosek jest prosty – poprzez częstą praktykę każdy prędzej czy później dojdzie do satysfakcjonującego go poziomu umiejętności manualnych. Tego po prostu można się nauczyć. Natomiast wiedzę z zakresu technologii produkcji trzeba szkolić cały czas.
Prowadzisz firmę o nazwie Sztukomania, której jesteś twórcą, co oferujesz klientom oprócz ceramiki?
Oferuję codzienną dawkę dystansu do życia przeplataną poczuciem humoru 🙂 a stacjonarnie w sklepie w gratisie częstuję pyszną, naprawdę pyszną kawą! A tak na poważnie, oprócz ceramiki produkuję wszelkiego rodzaju dodatki z drewna do domu, począwszy od nieregularnych stolików, wieszaków czy kwietników, po mniejsze i wciąż artystyczne deski do krojenia, świeczniki czy przyborniki. Tutaj pole do popisu jest szerokie. Drewno jako materiał nie dość, że samo w sobie jest piękne, to w dodatku swoim wyglądem broni się samo. Trzeba umieć zobaczyć w kawałku drewna potencjał i możliwości do jego wykorzystania. Mistrzem w tworzeniu rzeczy niepowtarzalnych, praktycznych i unikatowych jest mój bardzo utalentowany tata 🙂 to od niego stale się uczę i to także on stanowi ważną część Sztukomanii 🙂 ale wybaczcie – z telefonem na warsztat raczej się nie wchodzi, lepiej mieć całe palce, niż dodaną relację z pracy przy drewnie 🙂
Podejrzewam, że Twoje dłonie wymagają większej uważności i pielęgnacji ze względu na pracę fizyczną, jak o nie dbasz?
Glina wysusza dłonie doszczętnie, a drewno zostawia przebarwienia i drzazgi na pamiątkę 🙂 Intensywne nawilżanie rąk przy takiej pracy to podstawa! Nie mam żadnych tajnych sposobów pielęgnacji – staram się po prostu, żeby moje dłonie, niezależnie od wykonywanej pracy, wyglądały schludnie i zadbanie.
Czy masz swój kosmetyczny must have i rytuał pielęgnacyjny, który pozwala Ci się prawdziwie zrelaksować?
Moim najbardziej ulubionym kosmetycznym rytuałem jest olejowanie włosów olejem lnianym – to moja sprawdzona metoda na zdrowe, lśniące – naturalne włosy.
Zaobserwuj Karolinę na Instagramie i dowiedz się więcej o ceramice.