O pogoni za marzeniami, uporze i niebywałym szczęściu opowie nam Maja Wieczorek – mistrzyni Polski i finalistka Mistrzostw Europy w drenażu, czyli ujeżdżeniu koni. Wielka pasjonatka i ryzykantka, kierująca się zasadą „Bój się, ale rób”.
Maja, opowiedz nam, czym zajmujesz się obecnie?
Zajmuję się końmi, kiedyś jeździectwem, teraz hodowlą. Począwszy od sprzątania boksów do pielęgnacji, jeździectwa i przygotowania do zawodów. A od niedawna pracuję również w branży nieruchomości.
Odniosłaś sporo sukcesów w różnych mistrzostwach. Zdradź nam, co to były za wydarzenia.
Startowałam trzy razy w Mistrzostwach Europy. Dotarłam do finału Mistrzostw Europy Młodych Jeźdźców w ujeżdżeniu oraz World Cup we Frankfurcie. Zdobyłam także tytuł Mistrza Polski, ale głównym celem w mojej karierze nie były zwycięstwa, a praca z końmi, które kocham.
Niektórzy ludzie przez całe życie szukają swojej ścieżki zawodowej czy życiowej, a Ty już w wieku 14 lat wiedziałaś, co chcesz robić? Jak to się stało?
Gdybym otrzymała pytanie, mając 14 lat, co chcę w życiu robić, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Ja po prostu zawsze chciałam jeździć konno, więc dążyłam do swoich marzeń.
Mając 13 lat pojechałam do Szkocji sprzątać boksy, aby w zamian otrzymać trening. Każdą możliwą minutę spędzałam w stajni. Czasem nawet symulowałam chorobę, żeby zostać przez cały dzień wśród koni.
Do momentu mojego wypadku nie było dnia bez jazdy. Kilka lat temu przewróciłam się z koniem, co spowodowało problemy zdrowotne. Drętwiały mi ręce, nogi, do dzisiaj mam trudności z utrzymaniem równowagi, a jest to podstawowa umiejętność w jeździectwie. Niestety musiałam przerwać i zakończyć karierę jeździecką. Poniekąd przez to zostałam zmuszona sprzedać swoje konie, bo wiedziałam, że mają bardzo duży potencjał, co też zresztą pokazały później.
Musiałam znaleźć inną drogę, aby nadal być blisko koni.
Zastanawiam się, jakie cechy musi człowiek posiadać, aby zawodowo uprawiać ten sport?
Musi być uparty i odporny na słowa innych osób. W tym sporcie jest bardzo hermetyczne środowisko, które nie zawsze jest sympatyczne. Odczułam to na własnej skórze. Próbowali nie dopuścić mnie do Mistrzostw Polski, bo insynuowali, że brakuję mi odpowiednich kwalifikacji albo sugerowali, że mój koń jest za słaby.
I wiesz co? Dawało mi to pozytywnego kopa! Przekorność – to też jest bardzo dobra cecha. Chciałam udowodnić, że moje możliwości są wystarczające, aby wygrać! Choć głównym celem nie była wygrana, a chęć porównania swojego poziomu i zdobycie kolejnych kwalifikacji.
Czy mówisz o sobie? Opisałaś swój charakter? Co Cię wyróżnia, że odniosłaś takie sukcesy?
Tak, to cała ja, uparta ryzykantka.
Nie odbieram tego, jako sukces, zresztą co to jest sukces? Jestem absolutnie spełniona jeździecko, nawet jak nie jeżdżę. Cieszę się, że moją pasją zarabiam na życie i mam świetne konie, którymi nadal mogę się zajmować.
To wszystko brzmi jak spełnienie najskrytszych marzeń, a co jest kosztem takiego sukcesu? Czy są jakieś cienie?
Nie mogę nazwać tego kosztem, konie to moje życie. Samodzielnie przeprowadziłam się do Niemiec w wieku 14 lat. Codziennie wstawałam wcześnie rano i jechałam rowerem do stajni. Na pewno dużo straciłam w okresie nastoletnim czy studenckim. Kiedy wszyscy spotykali się, chodzili na imprezy, ja zawsze byłam w stajni, spełniając swoje obowiązki. Ominęło mnie życie studenckie, nie miałam na to czasu, ale też ochoty. Nie chciałam rezygnować ze swojej pasji.
Ogólnie jeździectwo kosztowało mnie bardzo dużo nerwów! Z końmi jest jak z graniem w ruletkę, albo masz szczęście albo masz pecha. Oczywiście, masz na to wpływ, ale niewielki.
Koszt kojarzy mi się z zapłatą bądź czymś, czego ci brakuje… a ja niczego nie żałuję. Nie zamieniłabym ani jeden chwili z mojego życia, nawet wypadku jeździeckiego.
Hodowla koni to ciągły kontakt ze swoimi końskimi dziećmi, a później rozstanie. Czy łatwo Ci się rozstawać ze swoimi wychowankami?
Boli mnie serce, z powodu rozstania z moim dzieckiem o imieniu Quantum Vis. Jestem ogromnie wdzięczna za to, co dla mnie zrobił. Zapewnił mi godne życie.
A jego półsiostra to mój ukochany koń, nazywa się Katharsis aka Koza. Był moment, kiedy zastanawiałam się, czy nie wystartować ponownie na niej, pomimo problemów z równowagą. Daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Kocham ją, zostanie ze mną na zawsze. Moim marzeniem jest kuchnia z widokiem na łąkę i Koza zaglądająca do mnie przez okno. Może spełni się kiedyś! 😉
Czy masz wychowanków, którzy byli szczególnie bliscy Twojemu sercu oraz takich, którymi chciałabyś się pochwalić?
Mam ogromne szczęście, bo miałam bardzo dobre konie w swojej karierze.
Koń, na którym jechałam podczas Mistrzostw Europy trafił do mojej koleżanki, która również osiągnęła wysokie wyniki. W Niemczech nie jest to łatwe, bo jeźdźcy i konie są na olimpijskim poziomie.
Quantum Vis, o którym już wspominałam wcześniej, był największym zaskoczeniem. Pamiętam dzień jego urodzin. Wszyscy powtarzali, że jest brzydki, że nic z niego nie będzie. A ja zawsze niewątpliwie mocno wierzę w moje konie. Poświęcam im czas, dbam o nie najlepiej, jak potrafię i dobieram czołowych trenerów. Jeździła na nim olimpijka Dorota Sznajder oraz Matthias Bouten, który doprowadził Quantum na jeszcze wyższe poziomy.
A Aceoura aka Aci, konia, którego kupili moi rodzice kiedy miał 2,5 roku, sama wytrenowałam, pomimo problemów z równowagą. Do startów przygotowywał go Matthias, a następnie trafił do kadry kanadyjskiej jeźdźców U25. W kategorii Gran Prix Jeźdźców U25 Aci ze swoją jeźdźczynią byli pierwsi na liście światowej. Wiem, że ma świetne życie i wszyscy go kochają.
Które z twoich przekonań wydaje się ludziom szalone?
Wyobraź sobie, wstajesz o 4 rano, jest ciemno i leje deszcz. Zakładasz białe spodnie i narzucasz na siebie wszystkie przeciwdeszczowe ubrania jakie posiadasz. Szczęście przeszywa twoje ciało, bo idziesz po swojego konia, z którym weźmiesz udział w zawodach. Gdzie też leje i bardzo możliwe, że Ci nie pójdzie. Albo po zawodach przemoczona, zmęczona pakujesz konia całego w błocie i jedziesz do domu… ale nadal jesteś szczęśliwa, bo wykonałaś prawidłowo pewien manewr podczas tego konkursu. Myślę, że niewiele osób to zrozumie.
Jeżeli widzisz jeźdźców, a nie jesteś jednym z nich, to już te osoby wydają Ci się szalone.
Postawiłam wszystko na jedną kartę. Wyprowadziłam się z domu w młodym wieku i porzuciłam studia na rzecz koni. Moi rodzice nie mogli tego zrozumieć. Mówili, że z końmi nie można wiązać przyszłości, że więcej stracę niż zarobię. Udowodniłam im, że może być inaczej. Na tym etapie, na którym jestem obecnie, nie muszę już i nie chcę sprzedawać koni. Teraz chcę je hodować dla siebie i mojej córki.
Co byś powiedziała młodym ludziom, którzy cały czas szukają swojej drogi?
Nie wiem czy jestem w pozycji, żeby komukolwiek udzielać rad, bo miałam dużo szczęścia. Niewątpliwie ważna jest nieustępliwość w poszukiwaniu swojej drogi oraz pasja, która nas uskrzydla. Kiedy koncentrując się na swoich zamiłowaniach, które dodają ci energii, inaczej odbierasz swoje niepowodzenia. Rozwijasz się, doskonalisz swoje zdolności, twoje poczucie wartości wzrasta i nagle zauważasz nowe możliwości.
A teraz z punktu osoby 30-letniej, czy w każdym momencie mogę zacząć uczyć się dresażu?
Tak, w każdym momencie można zacząć uczyć się dresażu. Nie jest to zwykła jazda, ale możliwa do wyćwiczenia. Choć wymaga dobrej koordynacji i kondycji fizycznej. Jeżeli kogoś interesuje ujeżdżenie i kocha konie to dresaż jest najciekawszą formą. Bliska więź z koniem, pełna miłości i zrozumienia nie wymaga wymuszonych ruchów, jeżeli to umiejętnie wykonujesz.
Jak wyglądają Twoje rytuały na co dzień? Co jest dla Ciebie ważne?
Teraz jestem w pełni zależna od swoich dzieci i… od pogody. Rano odwożę jedno z nich do przedszkola i jeżeli jest gorąco, to z drugim dzieckiem w nosidle jadę do stajni. Obserwuję jazdę jeźdźców na hali, zwracam uwagę na szczegóły i udzielam wskazówek. Natomiast jeżeli jest chłodniej staram się, żeby konie były jak najdłużej na łące. Wieczorem jadę do Kozy, która została mamą i ma roczne dziecko, więc dbam o nich, czyszczę i karmię. Każdy dzień kręci się wokół stajni, pomimo tego, że od ponad 3 lat nie jeżdżę.
Co Cię teraz kręci i nakręca? Jakie masz plany na przyszłość?
Zdecydowanie hodowla koni. Marzę o tym, aby udostępniać konie niesamowitym jeźdźcom. Nie zamierzam ich sprzedawać, chcę obserwować ich rozwój i cieszyć się wynikami.
Dziękujemy za inspirującą rozmowę.